Podczas niedawnej sesji rady miejskiej w Augustowie doszło do zastanawiającego wydarzenia. Zastępca burmistrza Filip Chodkiewicz wyjął telefon i zacząć nagrywać oponentów burmistrza.
-Informuję, że nie życzę sobie, aby pan Chodkiewicz nagrywał mnie telefonem. Nie chciałbym, żeby mój wizerunek był wykorzystywany w jakichś wycinkach, a pan przed chwilą nagrywał radnych. Uważam, że jest to karygodne zachowanie -zaalarmował na sesji radny Rafał Harasim.
Zastępca burmistrza tłumaczył się niezwykle górnolotnie. Tym razem wolność słowa mu nie wadziła. Powoływał się przy tym na prawa obywatelskie.
-Każdy ma prawo nagrywać, mogę to robić, jak każdy obywatel tego kraju -odparł Chodkiewicz.
Kontrowersyjna działalność zastępcy burmistrza była przyczynkiem do dyskusji nad budową monitoringu miejskiego. Były burmistrz Augustowa, Leszek Cieślik, dzielił się niepokojącymi przemyśleniami. Jego zdaniem kamery zamontowane w przestrzeni miasta, mogą być wykorzystywane do celów politycznych i wywierania nacisków, jeżeli zarejestrowane materiały trafią w niepowołane ręce.
-W budżecie miasta zapisana jest kwota 800 tys. zł na monitoring miejski. Nie jestem przeciwny tej inicjatywie. Jeśli zdecydujemy się na realizację, monitoring ten powinien zostać powierzony osobie odpowiedzialnej, która nie będzie wykorzystywała nagranych treści w innych celach niż związanych z bezpieczeństwem. Zastępca burmistrza i tak nic nie robi. Mając monitoring może wyszukiwać na nim różne sytuacje, po to żeby robić z nich memy -skomentował Leszek Cieślik.
-Czy normalnym jest, że facet na urzędzie, czyli zastępca burmistrza, lata z komórką i filmuje? Czy przychodzi to do głowy komuś normalnemu? Proponuję, żeby 800 tys. zł przeznaczone na monitoring, przeznaczyć na poduszkę finansową dla MPEC, na potrzeby zmniejszenia opłat za ciepło dla mieszkańców i przedsiębiorców. Jakbyśmy poszukali dalej, to znaleźlibyśmy jeszcze inne pieniądze na różne inwestycje, które nie są zbytnio potrzebne -dodał radny Koalicji Obywatelskiej.
Chodkiewicz nieporadnie uzasadniał swoje postępowanie. Doświadczenia z ostatnich lat mogą skłaniać do konkluzji, że obawy Leszka Cieślika dotyczące monitoringu nie są teorią spiskową.
Monitoring miejski to jeden z wielkich projektów burmistrza Karolczuka sprzed wielu lat. Nie powstał, jak mnóstwo innych zapowiadanych inwestycji. Taka instalacja na pewno pomogłaby policji w zapewnieniu bezpieczeństwa i zapobieganiu różnym wykroczeniom związanym np. z zakłócaniem ciszy nocnej. W nowym budynku urzędu miasta na ulicy Młyńskiej miała być wybudowana serwerownia, przewidziane jest miejsce na rejestratory do monitoringu miejskiego.
Były wieloletni burmistrz Augustowa, Leszek Cieślik, podkreśla, że w aktualnej rzeczywistości miasta nagrania z monitoringu mogą być wykorzystywane nie tylko dla poprawy bezpieczeństwa mieszkańców. Zdaniem Leszka Cieślika może być zgoła odwrotnie. Jeżeli dysponentem nagrań będzie Filip Chodkiewicz, który już teraz rejestruje oponentów kamerą, może zrobić następny krok. Lider klubu radnych Koalicji Obywatelskiej ma obawy, do jakich celów będą służyć kamery?
-Chcę być dobrze zrozumiany. Jestem za powstaniem monitoringu miejskiego w Augustowie, ale musi on być oddany w ręce ludzi odpowiedzialnych. Ja dzisiaj nie mam wiary w to, że takim człowiekiem jest pan Filip Chodkiewicz, dlatego ostrzegam mieszkańców. Nie chodzi o mnie, bo od dawnych czasów jestem osobą publiczną. Mam na myśli położenie zwykłych obywateli miasta, którzy nawet nie wiedzą, z jakimi zagrożeniami muszą się liczyć -ocenia Leszek Cieślik.
-Jeżeli takim narzędziem, jak monitorowanie ulic i przestrzeni publicznych, będzie dysponowała osoba nieodpowiedzialna, może wykorzystać to do inwigilowania lub zniszczenia nielubianych mieszkańców. Chodzi przede wszystkim o obywateli będących w konflikcie z urzędem miasta lub ugrupowaniem politycznym Nasze Miasto. Nie jest niczym dziwnym, że ludzie czasem chodzą po mieście np. pod wpływem alkoholu albo z partnerami, których nie chcieliby pokazać światu. Nie można wykluczyć, że takie sytuacje mogą zostać wykorzystane przez dysponenta nagrania do ewentualnego szantażu albo próby jakiegoś nacisku -były burmistrz kreśli czarny scenariusz.
Za pomocą kamer monitoringu będzie można zaobserwować także prywatną aktywność podwładnych burmistrza. Leszek Cieślik uważa, że ludzie mogą bać się zaangażować w różne inicjatywy wiedząc, że ktoś na nich patrzy. Cieślik przekonuje, że urzędnicy są upominani nawet za polubienie postu na Facebooku, jeśli nie podoba się on władzom miasta. Bardzo podobne sygnały docierały również do naszej redakcji, zatem problem nie wydaje się wydumany.
-Przypuszczam, że kamery pojawią się na pewno na Rynku Zygmunta Augusta, bo jest to ścisłe centrum miasta. Tam odbywają się wiece wyborcze. Załóżmy, że na spotkanie mojego komitetu przyjdą pracownicy urzędu miasta sympatyzujący ze mną bądź moim ugrupowaniem. Z tyłu głowy będą mieli obawy, że pan Chodkiewicz ogląda zgromadzenie i sprawdza, kto jest na nim obecny. Ci ludzie nawet z ostrożności nie przyjdą, bo będą niepokoić się o swoją pracę. Wiemy, że pracownicy urzędu są zapraszani na rozmowy dyscyplinujące nawet wtedy, kiedy polubią jakiś post na Facebooku. Te zdarzenia były nam zgłaszane -mówi radny Koalicji Obywatelskiej.
-To o czym mówię nie jest oderwane od rzeczywistości. Ogólnopolskie media relacjonowały w ostatnim czasie, że w jednym z miast posiadających monitoring, udostępniono film z miłosnych igraszek pewnej pary, która nielegalnie weszła na wieżę. Oczywiście ci ludzie nie powinni tego robić i poniosą za to konsekwencje. Ale czymś zupełnie innym jest rozpowszechnienie nagrania przez osobę nim dysponującą. Ona również postąpiła wbrew prawu -komentuje Leszek Cieślik.
-Każdy człowiek popełnia błędy w emocjach, które mogą być później wykorzystane. Podczas sesji przywołałem książkę Orwella „Rok 1984”. Jej autor, pisząc ją przed wieloma laty, ostrzegał ludzkość przed posiadaniem władzy, która umożliwi kontrolowanie społeczeństwa na każdym kroku. Pan Chodkiewicz podczas sesji wyciągnął telefon i zaczął nagrywać radnych opozycji, a przecież transmisja z sesji jest prowadzona przez urząd. Uważam, że swoje nagrania mogą robić dziennikarze, ale nie zastępca burmistrza. Pan Chodkiewicz nagrywając radnych kompromituje funkcję, uprawia błazenadę -uważa radny KO.
Kilka tygodni temu szerokim echem odbiła się sprawa uczniów szkół średnich odbywających praktykę w urzędzie miasta. Na sali obrad urzędu pojawił się dodatkowy sprzęt. Radni opozycji są pewni, że mogli być podsłuchiwani przez młodzież, która została do tego odpowiednio przygotowana, wyposażona i poinstruowana. Jeden z radnych powiedział, że młody praktykant potwierdził mu, iż korzystał z mikrofonów kierunkowych do nagrywania wskazanych osób. Jeden z praktykantów wybiegł nawet za radnym opozycji i zaczął nagrywać go na parkingu urzędu, kiedy udzielał wywiadu naszej redakcji. Po tym zaskakującym zdarzeniu Chodkiewicz tłumaczył, że była to osobista decyzja praktykanta. Trudno jednak nie podejrzewać, że uczeń był przez kogoś inspirowany i podżegany do takich działań. W przeszłości zdarzyło się, że także Chodkiewicz nagrywał radnego udzielającego wywiadu.
-Istnieje taki związek frazeologiczny: „Małpa z brzytwą”, który pasuje idealnie do sytuacji, gdy monitoring trafia w ręce osoby nieodpowiedzialnej. Już teraz pan Chodkiewicz wycina różne archiwalne fragmenty naszych wypowiedzi i publikuje je na Facebooku. Jeszcze niedawno nie wierzyłem w to, że radni mogli być podsłuchiwani na sesji za pomocą mikrofonów kierunkowych. Ale obserwując niedawne zachowanie Chodkiewicza zaczynam bardzo poważnie analizować taki scenariusz. Jeśli ktoś po cichu nagrywa oponentów, aby w pewnym momencie w nich uderzyć, można nazwać to szczujnią -twierdzi Leszek Cieślik.
Były burmistrz Augustowa wspomina, że zbieranie haków przeciwko politycznym oponentom występowało nawet wtedy, kiedy technologia była na dużo niższym poziomie niż jest aktualnie.
-Bardzo niebezpieczną jest sytuacja, gdy niepoważne osoby mają dostęp do danych osobowych mieszkańców. Pewnie niewielu zdaje sobie sprawę, do jakich danych dostęp ma urząd miasta. Ja mam tego świadomość, ponieważ przez ponad dziesięć lat byłem burmistrzem. Dysponując takimi informacjami można pogrążyć zwykłych ludzi, wywierać naciski, a nawet podzielić się informacjami ze znajomym mającym konflikt z sąsiadem. Jest wiele tego typu zagrożeń. Na początku lat 90 wielu chciało mieć dostęp do archiwum, aby prowadzić lustrację na własną rękę i zbierać haki na przeciwników. Byliśmy bardzo wyczuleni na próby grzebania w aktach -przypomina Cieślik.
-Przed przemianami roku 1990 mieszkańcy dostawali od miasta np. działki w formie dzierżawy wieczystej. Ludzie rywalizowali pisząc szokujące pisma, aby się przypodobać. Przywołuję te zdarzenia, bo widzę w nich analogię do dzisiejszych zagrożeń. Takie narzędzie jak monitoring miejski w rękach nieodpowiedzialnego polityka może służyć działaniu niemającemu związku z ideą montażu kamer. Ten ktoś dysponowałby niebezpieczną władzą -podsumowuje radny KO.
O komentarz do sprawy poprosiliśmy również Marcina Kleczkowskiego. Wizerunek radnego PiS był niegdyś wykorzystywany przez Chodkiewicza do stworzenia prześmiewczych memów.
-Pan Chodkiewicz w sposób nieuprawniony przetwarza nagrania z sesji rady miejskiej dodając do nich komentarze, podkładając muzykę. Wykorzystuje je po to, aby ośmieszać innych ludzi. Jest to naganne zachowanie, ponieważ dotyczy urzędnika miejskiego. Jego postawa świadczy również o panu burmistrzu Mirosławie Karolczuku, który toleruje niewłaściwe postępowanie swoich zastępców. Zdarzało się, że pan Chodkiewicz nagrywał radnych poza ich działalnością publiczną, kiedy prowadzili prywatne rozmowy poza urzędem miasta. Sam padłem ofiarą jego działań. Chodkiewicz nie zapytał mnie, czy wyrażam zgodę na filmowanie -komentuje Marcin Kleczkowski.
-Obawy, że monitoring miejski może zostać wykorzystany w sposób nieuprawniony przez pana Chodkiewicza, nie są bezpodstawne. Biorąc pod uwagę jego inne działania nie zdziwiłbym się, gdyby mając dostęp do nagrań analizował aktywność podległych urzędników -mówi radny PiS.
Na koniec artykułu warto przypomnieć głośną sprawę z poprzedniej kadencji samorządu. Kiedy ówczesny burmistrz Wojciech Walulik rozstał się z ugrupowaniem Nasze Miasto w kuluarach pojawiały się rozmaite teorie. Jedna z najpopularniejszych dotyczyła istnienia nielegalnych nagrań, które mogły być wykorzystane przeciwko burmistrzowi. Czy faktycznie tak było? Były burmistrz nigdy nie komentował tamtych zdarzeń.
Napisz komentarz
Komentarze