Jako mieszkaniec miasta czuję spory wstyd i dużą niezręczność przez to, że muszę patrzeć na takie zachowania urzędnika miejskiego. Normalny człowiek wykonuje wyroki sądowe, nawet gdy się z nimi nie zgadza. Sądy zostały stworzone po to właśnie, by ludzie nie musieli walczyć ze sobą zbrojnie o swoje racje. Sądy są też sposobem na ochronę słabszych, którzy w starciu z aparatem władzy nie mieliby żadnych szans. Władza, nawet w postaci zastępcy burmistrza, dysponuje ogromnymi zasobami finansowymi i ludzkimi, jakich zwykły obywatel nie umie sobie nawet wyobrazić. Gdy takie siły zostaną skierowane przeciw redaktorowi lokalnej gazety, czy dyrektorowi szkoły, muszą się oni liczyć z dużymi kłopotami. Jeśli w dodatku władza posługuje się kłamstwami, oszczerstwami, kalumniami, do niszczenia niewygodnych ludzi używa wydawnictw finansowanych z pieniędzy podatnika, sprawa staje się niezwykle poważna. Najgorzej jest, gdy jakiś urzędnik zaczyna używać pieczątek miejskich, podpisuje się pod dokumentami, w których zawarte są kłamstwa i pomówienia, po to tylko by niszczyć niewygodnych ludzi. Dodajmy do tego anonimy, plotki, teczki i mamy komplet aparatu naszej miejskiej władzy.
Obywatel może użyć drogi sądowej, by udowodnić swoje racje, ale jeśli urzędnicy nie wykonują wyroków sądowych, droga taka traci sens. To jedna strona medalu.
Jest jeszcze druga. Przyjaciele władzy mają dostęp do miejskich pieniędzy, nawet jeśli sądy nazywają to zachowaniami korupcyjnymi. Przyjaciele władzy mogą liczyć na wybudowanie drogi do domu czy do firmy, na sfinansowanie najgłupszych nawet pomysłów, jak choćby świecące huśtawki w miejsce tężni. W ramach wdzięczności przyjaciele muszą jedynie zawsze władzę chwalić, podnieść rękę w odpowiednim momencie, kłaść uszy po sobie, gdy władza się zdenerwuje.
Którą stronę medalu wybierasz drogi Czytelniku?
Napisz komentarz
Komentarze