-Patrząc z perspektywy czasu, nad tą ulicą rzeczywiście krąży fatum. Miałem odczucie, że jej budowa była blokowana. Kilka lat temu Jaćwieska była już zatwierdzona do budowy, ale fakt, że zabrakło pieniędzy na ulicę Kwaśną spowodował wstrzymanie inwestycji. Położono tam coś w rodzaju zwijanego asfaltu, przez co nie ma obecnie szans, aby tam cokolwiek wyrównać. Bo od razu podniosłoby się pół ulicy -mówił niedawno doktor Kisiel, który zadeklarował nawet zbudowanie parkingów przy przychodni. Dzięki temu można byłoby zgarnąć samochody z jezdni. Kolejnym nieszczęściem Jaćwieskiej jest brak komitetu budowy ulic, umożliwiającego partycypację w kosztach inwestycji pomiędzy miastem, a mieszkańcami. Nie wszystkich stać na taki wkład, a wydaje się to głównym czynnikiem do przyspieszenia prac. Właściciel przychodni poinformował, że tego typu komitet jest bliski zawiązania. A on sam jako prowadzący działalność przy ulicy, występuje w nim „w trzech osobach”. Czy zatem możliwe jest, że Jaćwieska, na której budowę przygotowana jest już od dłuższego czasu stosowna dokumentacja, niebawem doczeka upragnionego remontu? Są realne przesłanki, które mogłyby na to wskazywać. Kilka dni temu jeden z radnych komitetu Nasze Miasto stwierdził, że temat tej ulicy mógłby -jak sam określił- zostać ruszony z kopyta.
-Jaćwieska jest takim faux pas przy przejęciu dróg. Starostwo otrzymało od województwa drogę, która przed przekazaniem została praktycznie cała wyremontowana. Nam starosta oddaje ulice, które trzeba robić jak najszybciej, a wycofuje się z ustaleń, które mówiły, że wykonamy ulice pół na pół. Pytaniem nie jest czy ta ulica jest potrzebna i czy trzeba ją przesunąć na liście. Tak naprawdę setna pozycja w harmonogramie nie powoduje tego, że ulica Jaćwieska nie może powstać w tym roku, albo na początku przyszłego- przekonuje radny. Aspekt rzekomego porozumienia pomiędzy burmistrzem i starostą na partycypowanie w kosztach tej inwestycji przewija się od dłuższego czasu. Takie deklaracje miały ponoć paść podczas inwestycji związanej z remontem ulicy Limanowskiego. Jednak radny poproszony o wyjaśnienie, czym było te enigmatyczne dogadanie się pomiędzy urzędami, nie potrafi udzielić jednoznacznej odpowiedzi. Kilkanaście tygodni temu zapytaliśmy starostę, czy rzeczywiście taka umowa, którą burmistrz swego czasu nazwał dżentelmeńską istnieje.
Napisz komentarz
Komentarze