Sprawa, z zawiadomienia burmistrza Augustowa Mirosława Karolczuka, dotyczyła możliwości dopuszczenia się czynu zabronionego przez ówczesnego dyrektora CSiR Pawła Głowackiego. Prowadzone było postępowanie w sprawie narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu osób korzystających z miejskiej pływalni. Chodziło o sytuację z 26 i 27 kwietnia. Ratownicy walczący o podwyżki dostarczyli zwolnienia lekarskie. Klienci indywidualni nie mogli wejść na pływalnię. Ale odbyły się planowane zajęcia grupowe.
-Sprawa z zawiadomienia burmistrza została umorzona. Postępowanie nie wykazało, aby w toku prowadzonych zajęć zaistniała jakakolwiek sytuacja stwarzająca realne i bezpośrednie zagrożenie dla uczestników zajęć. Postępowanie zostało umorzone z uwagi na brak znamion z artykułu 160 paragraf 1 kodeksu karnego -powiedział nam prokurator Krzysztof Siemienowicz.
O komentarz do umorzenia sprawy poprosiliśmy Pawła Głowackiego. Były dyrektor CSiR nie kryje satysfakcji, lecz cała sytuacja kosztowała mnóstwo nerwów jego i członków jego rodziny.
-Od początku byłem przekonany, że ta sprawa zakończy się umorzeniem. Najważniejsze jest to, że przez cały okres mojej pracy na funkcji dyrektora CSiR w Augustowie, wykonywałem swoje obowiązki należycie. Podkreślałem, że ratownikiem się jest, a dyrektorem się bywa. Bezpieczeństwo i zdrowie klientów było dla mnie zawsze priorytetem. Kiedy na nieckach nie było adekwatnej ilości ratowników, wyłączałem je z użytkowania. Nie podobało się to osobom korzystającym z basenu, ale bezwzględnie przestrzegałem procedur. Nigdy w trzydziestoletniej karierze zawodowej nie zdarzyło się, aby podano mnie do prokuratury. Wydaje się, że mój były pracodawca, burmistrz Karolczuk, polubił takie organy jak prokuratura i sądy -mówi Głowacki.
-O tym, że ratownicy są na zwolnieniu lekarskim i nie przyjdą do pracy dowiedziałem się późnym wieczorem, kilka godzin przed sławetnymi zajęciami. Nie miałem nawet możliwości poinformowania grup dzieci i młodzieży, aby nie przyjeżdżały, bo basen będzie zamknięty. Było mi żal dzieci, które specjalnie przyjechały do Augustowa z innych miejscowości. Zgodziłem się na zajęcia, gdyż brali w nich udział doświadczeni instruktorzy z uprawnieniami ratowników wodnych. Podpisali oświadczenie, że robią to na swoją odpowiedzialność. Instruktorom bez uprawnień zapewniłem dodatkowego ratownika, ale też w każdej chwili sam mogłem zasilić obsadę ratowniczą, gdyby była potrzeba. Tego dnia zakończyłem pracę przed godziną 21. Nie doszło do żadnego incydentu, nie było żadnych skarg czy uwag -tłumaczy Głowacki.
-Kiedy pamiętnego wieczora otrzymałem informację od menedżera sportu Łukasza Bućki, że ratownicy CSiR nie przyjdą do pracy, natychmiast poinformowałem o tym zastępcę burmistrza Filipa Chodkiewicza. Posiadam korespondencję SMS-ową. Pan Filip Chodkiewicz spytał mnie o możliwość zaangażowania firmy zewnętrznej, tj. zastępczej ekipy ratowników. Nie ukrywam, że zbulwersował mnie jego SMS. Odpisałem stanowczo, że zaangażowanie firmy zewnętrznej nie jest przeze mnie rozpatrywane, bo byłaby to forma straszaka wobec pracowników, którzy zabiegają o wzrost uposażenia. Uważałem, że należy podjąć rozmowy z naszymi ratownikami, którzy nieskutecznie apelują do burmistrza o podwyżkę wynagrodzeń -dodaje Paweł Głowacki.
Były dyrektor CSiR jest zdumiony tym, że zastępca burmistrza określił ich rozstanie mianem „dżentelmeńskiego”. Głowacki twierdzi, iż włodarze miasta nie zachowali się wobec niego fair.
-Pan zastępca burmistrza Filip Chodkiewicz powiedział po moim odejściu, że rozstaliśmy się po dżentelmeńsku. Nie wiem kim jest dla pana Chodkiewicza dżentelmen, ale ja z pewnością zachowałem się po dżentelmeńsku i odszedłem z pracy nie paląc za sobą mostów, nie tworząc burmistrzowi żadnych problemów. Straciłem pracę, musiałem od razu zakasać rękawy i myśleć o tym co dalej, bo mam rodzinę na utrzymaniu. Dwumiesięczny, płatny okres wypowiedzenia szybko minął. Na całej sprawie bardzo mocno ucierpiało moje zdrowie i morale. Uznałem jednak, że jeżeli nie wpisuję się w koncepcję władz miasta, to odchodzę. Nie spodziewałem się, że już po moim odejściu włodarz złoży na mnie zawiadomienie do prokuratury -ocenia były dyrektor Centrum Sportu i Rekreacji.
Napisz komentarz
Komentarze