Sześcioro radnych koalicji rządzącej reprezentuje przed sądem Beata Kornelius-Wnukowska, znana mieszkańcom jako radczyni prawna urzędu miasta, udzielająca interpretacji prawnych na sesjach. Kilka fragmentów wypowiedzi mecenas prosi się wręcz o zacytowanie i polemikę.
-Tekst tego artykułu nie przedstawia żadnych powiązań logicznych i faktycznych pomiędzy obowiązywaniem opłaty adiacenckiej a rozwojem miasta, bo przecież wszyscy zgodnie twierdzą, że wpływy z tej opłaty są iluzoryczne –relacjonowała Beata Kornelius-Wnukowska.
Przypominamy pani mecenas, że jej klientka, pani Alicja Dobrowolska przekonywała nas, że nigdy nie poprze obniżenia opłaty do 1 procenta, bo „budżet miasta straciłby na tym miliony”.
-Nawet, jeżeli sąd uwzględni tę apelację albo uchyli wyrok i przekaże sprawę do ponownego rozpatrzenia, to już jest późno. Dlatego, że ta okładka, która leżała w kioskach Ruchu oraz w wielu sklepach, już swoje zrobiła. Zeznawali świadkowie, którzy przypadkowo widzieli tę okładkę. Truizmem jest twierdzenie, że przeprosiny dzisiaj cokolwiek zmienią, bo coś, co odbiorca poznał widząc ten tekst, jest jego –fragmenty emocjonalnego wywodu pani mecenas.
Jeśli przeprosiny niczego nie zmienią, to po co jest ten proces i po co jest ta apelacja? Należy przypomnieć, że nikt tak bardzo nie przyczynił się do nagłośnienia artykułu „Radni hamują rozwój Augustowa”, jak powodowie - wszczynając proces i organizując konferencję prasową.
-W tym wszystkim najważniejsze jest to, aby wysoki sąd wypowiedział się, czy wolno dziennikarzowi bazować na jednym źródle informacji? Czy wolno dziennikarzowi wypowiadać się o 6, 7, 8 osobach nie pytając, nawet nie dając im szansy odebrania lub nieodebrania telefonu –podnosiła Kornelius-Wnukowska na rozprawie w sądzie apelacyjnym.
Mecenas uważa chyba, że dziennikarz piszący artykuł o działaniach radnych funkcjonujących pod szyldem koalicyjnym, powinien każdego z osobna zapytać o pobudki ich głosowania. To tak, jakby dziennikarz piszący o decyzjach zapadających w Sejmie, odpytywał każdego posła z klubu parlamentarnego, zamiast kilku najważniejszych przedstawicieli. Przed poruszeniem tematu, rozmawialiśmy z przewodniczącym komisji rozwoju i przewodniczącą rady miejskiej.
Pani mecenas, świadcząc usługi w urzędzie miasta, doskonale wie o czasopiśmie wydawanym przez burmistrza za publiczne pieniądze, gdzie m.in. oczernia się oponentów władz miasta. Pamiętamy artykuł pt. „Radny Kleczkowski zakłócił Obrady Sesji Rady Miejskiej”, w którym radny Marcin Kleczkowski został przedstawiony niemalże jako damski bokser. Nie dano mu możliwości wypowiedzenia się, a cytowano tylko jego adwersarzy. Co na to mecenas urzędu?
-W debacie politycznej możemy mówić o tym, że możemy przesadzać. Ale nie może być tak, że polityk chowa się za wolnością prasy. Czy pan Przekop jest politykiem i wtedy mówimy, że prowadzimy dyskurs w sposób bardzo ostry, czasami krzywdzący? Każdy polityk może schować się dzisiaj pod funkcją redaktora naczelnego i zasłaniać się wolnością prasy, bo jemu wolno więcej -twierdziła mecenas Beata Kornelius-Wnukowska.
Redaktor Krzysztof Przekop nie jest politykiem i nie ma takich planów w przyszłości. Ale mamy w Augustowie polityka będącego jednocześnie redaktorem naczelnym. Jest nim burmistrz Mirosław Karolczuk. W jego biuletynie zamieszczane są propagandowe laurki dla rządzących i teksty oczerniające adwersarzy burmistrza. Oponenci władz miasta, w tym radni opozycji, nie mają szansy przedstawienia swoich opinii ani odniesienia się do oskarżeń.
Napisz komentarz
Komentarze