Radni miejscy opozycji mają ogromne problemy ze zdobyciem informacji, o które zwracają się do burmistrza. Na większość interpelacji odpowiadają im zastępcy Mirosława Karolczuka, w tym Sławomir Sieczkowski. Niektóre odpowiedzi są kuriozalne. W związku z tym radni są zmuszeni przychodzić do urzędu miasta osobiście, aby zapoznać się z dokumentami. Podczas niedawnej sesji rady miejskiej, Sieczkowski ostro krytykował działalność niektórych radnych.
-Pozyskiwanie informacji nie polega na tym, że pan Kleczkowski budując napięcie stara się wtargnąć do urzędników, żądać natychmiastowego otwarcia szafy, dopominać się i biegać od pokoju do pokoju. Pan Kleczkowski i jego wizyty są legendą w urzędzie -mówił Sieczkowski.
-Urzędnicy muszą sprawdzić, czy mogą udostępnić daną informację panu Kleczkowskiemu. Boją się, że jeśli udzielą panu jedną informację, której nie powinni, to od razu będzie pan w prokuraturze i zrobi pan tanią sensację. Proszę się nie dziwić, że po tylu pana wizytach wraz z panem Miklasem, urzędnicy boją się i wolą najpierw porozmawiać z prawnikami, czy mogą udostępnić panu informacje. Jeżeli mogą, to udostępnią -kontynuował Sławomir Sieczkowski.
Marcin Kleczkowski zrecenzował słowa zastępcy burmistrza, jako „kłamstwa i pomówienia”.
-Pan jest kłamcą, bo zderza się pan z monitoringiem jak piłeczka –skomentował Sieczkowski.
Do kontrowersyjnej relacji Sieczkowskiego odniósł się również radny Tomasz Miklas. Radny PiS powiedział, że urzędnicy miejscy mówili mu, że boją się Sieczkowskiego, który ich karci.
-Panie Sieczkowski, co pan opowiada? Proszę pokazać tych urzędników, którzy opowiedzą o tym jak wtargnąłem do urzędu, jak na nich nalegałem i czego się bali. Jeżeli urzędnicy boją się kogoś, to pana. Pracownicy urzędu miasta przyznali, że odgrywacie role dobrego i złego policjanta. Pan Filip Chodkiewicz jest tym dobrym, który przychodzi i głaszcze, by urzędnik się otworzył, a pan Sławek jest tym niedobrym, który karci ich na dywaniku. Urzędnicy bali się, ale was. Bali się pokazać nam dokument do sfotografowania, do którego mieliśmy prawo. Byłem zmuszony pójść wydrukować statut miasta i udowodnić urzędnikowi, że jednak mam prawo do tego pisma -odpowiedział Sieczkowskiemu podczas sesji radny PiS Tomasz Miklas.
Głos w dyskusji zabrała Alicja Dobrowolska. Przewodnicząca rady miejskiej w swoim stylu komentowała, iż radni Kleczkowski i Miklas założyli firmę detektywistyczną i „bombardują”.
Sławomir Sieczkowski nazwał informację Miklasa „bzdurą” i powtórzył skandaliczne słowa o rzekomo dokonywanych wtargnięciach do urzędu, przeglądaniu szaf i żądaniu dokumentów. Nie byłoby problemu, gdyby radni otrzymywali konkretne odpowiedzi na pytania kierowane do zastępcy burmistrza, zamiast mowy-trawy Sieczkowskiego oraz połajanek kierowanych do nich po niemal każdej wypowiedzi. Suwalski polityk sam wznieca spory takim zachowaniem.
Napisz komentarz
Komentarze