Niedawno radni Koalicji Obywatelskiej chcieli uzyskać informacje od burmistrza o przygotowaniu miasta i miejskiej spółki ciepłowniczej do sezonu grzewczego. Mirosław Karolczuk deklarował na początku sierpnia, że radni do końca miesiąca dostaną informacje. Nie dostali. Zwołali sesję nadzwyczajną, ale burmistrz nie przyszedł. Wysłał urzędnika Sławomira Sieczkowskiego. Ten apelując o kulturę kierował połajanki wobec opozycji i kłamał twierdząc, że podwyżki ciepła w spółdzielni mieszkaniowej są nieuzasadnione.
Kłamstwa i chamskie zachowanie Sieczkowskiego obciąża jego przełożonego. Dlaczego w najważniejszych sprawach dla miasta głos zabierają urzędnicy niskiego szczebla a nie burmistrz? Można odnieść wrażenie, burmistrz boi się konfrontacji z bolesną rzeczywistością, lub co gorsza, że funkcja burmistrza jest fasadowa.
Koronnym tego przykładem była debata nad raportem o stanie miasta, połączona z wnioskiem o udzielenie wotum zaufania i absolutorium Mirosławowi Karolczukowi. Utarczki słowne z radnymi opozycji toczył przede wszystkim Sieczkowski, a jego chlebodawca przez większość posiedzenia milczał. Trudno byłoby przypomnieć sobie coś podobnego w historii naszego samorządu lub wyobrazić sobie podobne sceny w trakcie sesji rady powiatu augustowskiego.
Na lwią część interpelacji radnych też odpowiadają urzędnicy. Jedną z najgłośniej komentowanych spraw obecnej kadencji samorządu było wystawienie najniższej oceny pracy zasłużonej dyrektor Wiesławie Chrulskiej. Pod oceną i sporządzonymi kłamliwymi zarzutami, obalonymi przez sąd widniał podpis Filipa Chodkiewicza. Ale wina za kompromitację spada bez wątpienia na pierwszego obywatela miasta, z którego upoważnienia działał jego pracownik.
Burmistrz Mirosław Karolczuk jest aktywny w przestrzeni publicznej, gdzie wypełnia typowo reprezentacyjną rolę. Pozuje do zdjęć niczym wspomnianym już wcześniej miś z Krupówek. Przecina wstęgi, składa kwiaty na uroczystościach, przekazuje gratulacje, wręcza stypendia i nagrody, podpisuje umowy w blasku fleszy, podaje rękę zaproszonym gościom, bierze udział w wiecach, spotkaniach kulturalnych oraz rocznicowych. Wypina piersi po medale za zasługi.
Mówimy o burmistrzu zarabiającym więcej od prezydenta Warszawy, którego działania zdają się sprowadzać do pełnienia honorów gospodarza na oficjalnych spotkaniach. Być może ten fakt mogą tłumaczyć taśmy prawdy, czyli zaskakujące nagrania z kuluarów sierpniowej sesji. Podczas narady w przerwie obrad, zarejestrowanej dzięki uruchomionym na sali mikrofonom, Karolczuk nie przypominał męża stanu, lecz nic nieznaczącego statystę grającego w kiepskim spektaklu.
Napisz komentarz
Komentarze