Obecne ceny węgla to rezultat napaści Rosji na Ukrainę i nałożonego przez Polskę embarga na opał z Rosji. Jeszcze rok temu tona węgla kosztowała około 1 tys. zł, dziś – przeszło 3 tysiące.
Teoretycznie można jednak kupić stosunkowo tani węgiel, np. w internetowym sklepie Polskiej Grupy Górniczej. Od początku roku obsłużył on ponad 220 tys. klientów indywidualnych, sprzedając im 900 tys. ton węgla.
Oferta PGG, nawet po ostatnich podwyżkach cen, wciąż jest atrakcyjna. Za ekogorszek Piekorz trzeba zapłacić 1770 zł. Tona ekogorszku Karlik kosztuje 1327 zł, a za orzech lub kostkę trzeba zapłacić poniżej 1500 zł.
Ale jest problem. Węgiel można kupić tylko w sklepie internetowym, ale najpierw trzeba wstrzelić się w odpowiedni moment, kiedy towar jest w sprzedaży. Sklep działa we wtorki oraz czwartki od godz. 16, ale towar często kończy się już po kilkunastu minutach.
Jest jeszcze jeden kłopot. Transport. Węgiel trzeba dowieźć do domu i za to zapłacić. To sprawia, że koszty zakupu rosną.
Dlatego właśnie PGG tworzy listę współpracujących z nim składów.
Jeszcze w poniedziałek lista liczyła 28 pozycji. We wtorek do południa było już wskazanych 31 składów węgla. Polska Grupa Górnicza zapowiada, że finalnie będzie ich 100 i mają znajdować się w każdym województwie. Każdy z takich punktów ma mieć jasno określony zasięg działania. Na przykład Przedsiębiorstwo Wielobranżowe AMSON z Otwocka, które obecnie widnieje na liście, sprzedaje węgiel na terenie trzech powiatów:
-
miński (woj. mazowieckie),
-
piaseczyński (woj. mazowieckie),
-
otwocki (woj. mazowieckie).
>>Lista składów węgla znajduje się w tym miejscu<<
Sprawdziliśmy, jak działa ten system.
Skład nr 1. – Nie mamy takiego węgla. Musi pan sam go sobie kupić w PGG – słyszmy. Okazuje się, że system nie polega na tym, że pojedzie się do najbliższego składu i nabędzie towar za cenę ze strony PGG.
Skład nr 2. – My tylko wydajemy węgiel. Jak pan kupi, to panu wydamy. Musi pan kupić w sklepie PGG – słyszmy.
Skład nr 3. – Kiedy kupuje pan węgiel w PGG, zaznacza pan opcję odbioru od nas – wyjaśnia nam pracownik punktu.
Jak to zatem działa? Klient nadal musi kupić towar w PGG. Zamówić go do konkretnego składu. Musi też mieszkać na terenie danego powiatu – tego, który go obsługuje.
A co z transportem do domu? To już dodatkowy koszt klienta. Na pewno jednak mniejszy niż przejechanie ciężarówką pół polski.
Dzwonimy do składu numer 4. Pytamy o transport do tego samego miasta, w którym znajduje się punkt. – 50-70 złotych. Niedużo. No, może 100 zł, jeżeli mieszka pan gdzieś na obrzeżach – słyszmy.
Napisz komentarz
Komentarze