O sprawę zapytaliśmy prokuraturę. Udało nam się ustalić, że prowadzone jest postępowanie z zawiadomienia burmistrza Karolczuka. Czynności prowadzi policja, która wszczęła dochodzenie w sprawie narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu osób korzystających z pływalni przez Pawła Głowackiego. Chodzi o sytuację, która miała miejsce na basenie w dniach 26 i 27 kwietnia. Poprosiliśmy o komentarz Pawła Głowackiego.
-25 kwietnia w godzinach późnowieczornych i nocnych zaczęły napływać do mnie informacje od menedżera sportu w CSiR pana Łukasza Bućko, że ratownicy są na zwolnieniu lekarskim i nie stawią się następnego dnia do pracy. Dokładnie taką informację przekazałem też zastępcy burmistrza, panu Filipowi Chodkiewiczowi i posiadam SMS-a potwierdzającego ten fakt. W związku z zaistniałą sytuacją nie pojechałem nawet do domu, spędziłem noc w biurze i długo zastanawiałem się, jak rozwiązać ten problem. Wejścia klientów indywidualnych na pływalnię były wykluczone, natomiast całą noc zastanawiałem się, czy pozwolić na przeprowadzenie zaplanowanych zajęć grupowych –mówi Paweł Głowacki, były dyrektor CSiR w Augustowie.
-Ze względu na porę nocną nie miałem możliwości poinformowania grup dzieci i młodzieży z Augustowa i okolicznych miejscowości, żeby nie przyjeżdżały, bo 26 kwietnia zajęcia się nie odbędą. Przyjechało kilka autokarów. Miałem na uwadze fakt, że niektóre dzieci przyjechały do nas z Lipska czy Puńska. Wziąłem ciężar odpowiedzialności na siebie i zaproponowałem, aby instruktorzy prowadzący zajęcia, którzy legitymowali się również uprawnieniami ratowniczymi, podpisali oświadczenie, że biorą na siebie odpowiedzialność. Ponadto zapewniłem dodatkowego ratownika tym instruktorom, którzy uprawnień ratownika nie posiadają. Pragnę zauważyć, że 27 kwietnia byłem na zwolnieniu lekarskim i nie było mnie w pracy, dlatego za ten dzień nie biorę na siebie odpowiedzialności -informuje Paweł Głowacki.
-Jestem spokojny o finał sprawy związanej z zawiadomieniem burmistrza. Zajęcia odbyły się spokojnie, nie doszło do żadnego incydentu. Gdybym wiedział, że będzie to mój ostatni dzień w pracy i burmistrz poda mnie do prokuratury, oczywiście nie zgodziłbym się na prowadzenie zajęć. Podszedłem do tej sprawy patrząc na aspekt ludzki. Nie chciałem, by dzieci przyjechały na basen, zastały zamknięte drzwi i wróciły rozżalone do domu –twierdzi były dyrektor CSiR.
Pod koniec roku szkolnego w Augustowie odbywały się zajęcia na wodzie z udziałem dzieci w ramach programu Azymut Przygoda. Władze miejskie zachwalały przebieg projektu. Radni opozycji informowali, że w trakcie zajęć na kajakach i nartach wodnych nie było ratowników.
-Przykład realizacji programu Azymut skłania mnie do pytania, czy ktokolwiek analizował ten program pod kątem bezpieczeństwa? Jeżeli informacje radnych są prawdziwe, to dostrzegam stosowanie podwójnych standardów przez burmistrza Augustowa –podkreśla nasz rozmówca.
-Przed moim przyjściem do CSiR na augustowskiej pływalni dochodziło do sytuacji, kiedy na danej zmianie w określonych godzinach nie było odpowiedniej ilości ratowników, którą jednoznacznie określają przepisy. Proceder trwał przez bardzo długi czas, również w czasie kadencji burmistrza Mirosława Karolczuka. Nie wiem, czy jest to wynikiem jego niewiedzy, czy nie wiadomo czym spowodowanej amnezji, ale tak było. Czy ktoś nad tym sprawował kontrolę? Czy wtedy gestor pływalni został podany do prokuratury? Tu znów mamy przykład podwójnych standardów. Proszę zapytać o to doświadczonych ratowników CSiR, tj. Karola Gołaszewskiego, czy Tomasza Gajewicza. Można też sprawdzić dzienniki ratowników z poprzednich lat, by zweryfikować te informacje. Burmistrz podał mnie do prokuratury za zdarzenie incydentalne, kiedy nie miałem możliwości i czasu na reakcję -dodaje Głowacki, który swoją funkcję sprawował półtora roku.
Były dyrektor miejskiej jednostki podkreśla, że bezpieczeństwo na pływalni było priorytetem. Ubolewa, że dopiero po jego odejściu zwrócono uwagę na problem tzw. umów śmieciowych.
-Będąc dyrektorem CSiR byłem bardzo rygorystyczny, jeżeli chodzi o bezpieczeństwo. Kiedy dochodziło do absencji ratownika na zmianie, nakazywałem wyłączyć jedną strefę na basenie. Zdarzało się, że jedna niecka basenowa była z tego powodu nieczynna. Przychodzili do mnie zdegustowani klienci. Narzekali, że nie było tylko jednego ratownika, a ja wyłączałem z tego powodu część basenu. Są świadkowie mogący to potwierdzić –informuje były dyrektor CSiR.
-Na jednej z sesji po moim odejściu zastępca burmistrza pan Sławomir Sieczkowski mówił, że miasto zastanawia się nad tym, żeby więcej ratowników pracowało na umowę o pracę, a mniej na umowę zlecenie. Rewelacyjny pomysł panie burmistrzu, ale dlaczego tak późno? Ja nie miałem żadnego wyboru i pola manewru. Gdy objąłem funkcję dyrektor CSiR, musiałem zatrudniać ratowników na zlecenie, poszukiwać pieniędzy. Niektórych ratowników musiałem zatrudnić nawet na zasadzie robót publicznych, bo miałem ich po prostu zbyt mało w strukturze organizacyjnej CSiR, którą zatwierdza burmistrz –opisuje sprawę Paweł Głowacki.
*Artykuł ukazał się w 35/2022 numerze "Przeglądu Powiatowego" (6 września 2022 roku).
Napisz komentarz
Komentarze