Słowa powyższe napisał Wojciech Młynarski w roku 1981. Pamiętamy ten rok. Rok nadziei związanej z Solidarnością i rok początku stanu wojennego, prześladowań, aresztowań. Od tamtych dni minęło ponad 40 lat, niemalże dwa pokolenia. Mogłoby się wydawać, że komunistyczna propaganda, komunistyczna nieporadność, bezwzględne prześladowania wobec oponentów, zrzucanie winy na wiadome siły, na opozycję, na wroga zewnętrznego to pieśń przeszłości. Nic bardziej mylnego.
Teoria zarządzania państwem dostrzega dwa systemy. Jeden centralistyczny, preferowany przez komunistów i faszystów oraz rozproszony zwany demokracją i kapitalizmem. Oba systemy mają swoje wady i zalety.
Demokracja jest systemem mało uporządkowanym, wręcz chaotycznym, decyzje podejmowane są przez bardzo wielu ludzi, którzy popełniają wiele błędów.
System centralistyczny wszelkie decyzje pozostawia w rękach jednego człowieka i bardzo wąskiego grona doradców. Taki władca ma do dyspozycji całe państwowe służby, które dostarczają mu informacji, zatem popełnia mniej błędów. Skoro tak, to system centralistyczny powinien być lepszy. To prawda, bywa lepszy, jednak do czasu.
Otóż błędy w zarządzaniu rozproszonym zdarzają się dość często, ale są to błędy niewielkie w skali państwa. Jeśli dla przykładu burmistrz pomyli się we wniosku na wiele milionów dla gminy, cierpią tylko mieszkańcy tej gminy. Jeśli taki nieudolny, niedouczony burmistrz wyda pieniądze na niepotrzebną strefę ekonomiczną, nasadzi drzewek za 700 tys. zł, przepłaci wulgarny koncert, czy też wpadnie na pomysł wycinki drzew w mieście, zaszkodzi jedynie własnej społeczności.
Błędy w zarządzaniu centralistycznym są rzadsze, ale znacznie większe. Widzimy, jak zarządzane z centrali państwo nie poradziło sobie z katastrofą ekologiczną na Odrze. Służby nie współpracowały ze sobą, bo musiały komunikować się listami poleconymi, a centrala była akurat na urlopie.
Wyobraźmy sobie, że powstaje wielkie lotnisko w centralnej Polsce. Kosztuje setki miliardów złotych, kolejne setki trzeba wydać na połączenia drogowe i kolejowe. Wyobraźmy sobie dalej, że z powodu nowej pandemii, kryzysu, czy przeciągającej się wojny ruch lotniczy zamiera. Wówczas jedna błędna decyzja o budowie takiego molocha kosztuje wszystkich Polaków niewyobrażalne pieniądze.
Nawet najbardziej nieudolny burmistrz nie jest w stanie ściągnąć na nas tak wielkiej katastrofy popełniając błędy codziennie. Chyba że postanowi wybudować niechcianą i niepotrzebną obwodnicę prowadzącą do stacji benzynowej kolegi partyjnego, która może być przez wrogą armię uznana za wspaniałą drogę do szybkiego przerzutu ciężkiego sprzętu wojskowego. Ale to rzadkość. Rzecz jasna, gmina gdzie rządzi taki gagatek, który nie powinien być burmistrzem podupada, wyludnia się, mieszkańcy biednieją, żyje im się gorzej, ale dotyczy to tylko tego miasteczka. Inne miasta mogą radzić sobie znacznie lepiej, bo tamten burmistrz nie jest nieudacznikiem.
Mamy wiele przykładów, że zarządzanie centralistyczne nie sprawdza w długiej perspektywie. Najlepszym jest ZSRR, Kuba, czy Korea Północna. Władza zdecentralizowana jest właściwa dla krajów demokratycznych i kapitalistycznych. Różnice między USA a Kubą widać raczej od razu.
Dlatego należy dążyć do rozproszenia decyzji politycznych i gospodarczych. To przynosi znacznie lepsze rezultaty. Musimy być jednak świadomi, że niedouczeni, nieudolni politycy zawsze będą mieli ciągoty centralistyczne.
A miasteczko z mojej opowieści powinno, tak szybko jak to możliwe, pozbyć się burmistrza nieudacznika.
Krzysztof Przekop
Redaktor naczelny
Napisz komentarz
Komentarze