Sławomir Sieczkowski, drugi zastępca burmistrza Mirosława Karolczuka, wystosował pismo do naszej redakcji z żądaniem sprostowania. Pismo zawiera sporą ilość połajanek, wycieczek osobistych, impertynenckich sformułowań, zwykłych kalumnii, a nawet teorii spiskowych. Osoby śledzące sesje rady miejskiej w Augustowie z pewnością nie są tym zaskoczone, albowiem od kilku miesięcy Sieczkowski pokazuje na obradach podobne oblicze.
Niedoszły prezydent Suwałk poucza nas, jak powinna wyglądać rzetelność dziennikarska. Jest to ponury żart. Niedawno do skrzynek pocztowych mieszkańców trafił wydawany przez urząd miasta biuletyn (wydrukowany i rozkolportowany za pieniądze publiczne), którego redaktorem naczelnym jest burmistrz Mirosław Karolczuk. W środku mogliśmy odnaleźć np. artykuł pt. „Radny Kleczkowski zakłócił Obrady Sesji Rady Miejskiej”, gdzie radny opozycji został przedstawiony niemalże jak damski bokser. Pierwsze skrzypce w artykule grał strażnik demokracji i kultury Sławomir Sieczkowski, komentarza Kleczkowskiego próżno tam szukać.
Który temat tak bardzo rozgniewał miłującego kulturę Sieczkowskiego, że skierował do nas korespondencję? Chodzi o CSiR i jego byłego dyrektora, który niedawno odszedł z jednostki z etykietką kozła ofiarnego. Paweł Głowacki, bo o nim mowa, podpadł rządzącym pod koniec kwietnia, kiedy miał miejsce strajk ratowników domagających się podwyżek. Głowacki został skreślony przez strajk, czy przez przypływ szczerości i udzielenie nam wywiadu? Powiedział nam wówczas o bezskutecznych spotkaniach pracowników CSiR z burmistrzem, dotyczących zarobków. Głowacki utrzymał się na kierowniczym stołku półtora roku, to rekord tej kadencji.
Bardzo ciekawy jest w piśmie pana Sieczkowskiego zarzut, że nie zwróciliśmy się do niego przed publikacją artykułu. Warto przypomnieć mu znamienną sytuację. Kilkanaście miesięcy temu pan Sławomir Sieczkowski zatelefonował do redaktora naczelnego Krzysztofa Przekopa ubolewając nad tytułem artykułu i faktem, że tekst był okraszony jego zdjęciem. W rozmowie z redaktorem Przekopem pan Sieczkowski twierdził, że nie czytał artykułu. Jednak nie przeszkodziło mu to w tym, by rozważać scenariusz spotkania się w sądzie. Padła również konkretna deklaracja.
Sieczkowski podczas rozmowy z Krzysztofem Przekopem w ubiegłym roku wyraził swój najszczerszy żal, że nasza redakcja nie kieruje do niego pytań. Zadeklarował, że będzie chętnie odpowiadał na kierowane pytania. Przyjęliśmy takie zapewnienie jako dobrą monetę, którą trzeba będzie dodatkowo zweryfikować. Bardzo szybko poznaliśmy „szczerość” jego intencji.
Podjęliśmy wiele prób kontaktu ze Sławomirem Sieczkowskim, lecz nie było z jego strony chęci rozmowy. Nie odbierał od nas telefonów (posiadamy jego numer komórkowy –przyp.) i nie odzwonił. Nie odpisał na SMS oraz na e-maila i nie odpowiedział nam również na wiadomość wysłaną komunikatorem Messenger. Urzędnik Sieczkowski był informowany, że chcielibyśmy przekazać mu kilka pytań, ale wszystkie nasze działania całkowicie zignorował.
Napisz komentarz
Komentarze