Od zaprzysiężenia Mirosława Karolczuka na burmistrza CSiR kierowali: Andrzej Zarzecki, Tomasz Wasilewski, Paweł Głowacki, Łukasz Bućko oraz Jarosław Borysewicz. Ale słyszeliśmy na sesjach, że w międzyczasie w jednostce pojawił się również niedoszły dyrektor z Suwałk, związany z tygodnikiem „Wprost”. Można mówić dzisiaj o pięciu bądź sześciu zarządcach na przestrzeni zaledwie czterech lat. O Centrum Sportu i Rekreacji mówiono także na ostatniej sesji.
-Od początku lipca obowiązki dyrektora przejmuje pan Jarosław Borysewicz, także wieloletni pracownik CSiR. Niezależnie od tego, czy obowiązki dyrektora pełni pan Łukasz Bućko, czy pan Borysewicz, możemy być całkowicie spokojni o los tej jednostki oraz o to, że będzie się wszystko działo jak należy -zrelacjonował Filip Chodkiewicz, nadzorujący miejską jednostkę.
W połowie lipca 2022 roku burmistrz Mirosław Karolczuk poinformował, że w wyniku przeprowadzonego konkursu nowym dyrektorem CSiR w Augustowie został Michał Paruch z Suwałk.
Dlaczego żaden z dyrektorów CSiR nie popracował dłużej? Być może najlepszą odpowiedzią na to pytanie jest sposób potraktowania Pawła Głowackiego. W kwietniu Głowacki mierzył się ze strajkiem ratowników wodnych, od wielu lat domagających się zwiększenia wynagrodzeń. Ówczesny dyrektor zdobył się na szczerość i powiedział naszej redakcji o spotkaniach pracowników z burmistrzem i o nieskutecznych prośbach o podwyżkę.
Za chwilę Głowacki zakończył karierę w Augustowie i stał się doskonałym kozłem ofiarnym dla dotychczasowych przełożonych. Zrzucono na niego winę za kryzys w jednostce, burmistrz opublikował zarządzenie, w którym przekazał pieniądze na podwyżki. Zapewniano kłamliwie też, że pieniądze na zwiększenie wynagrodzeń cały czas znajdowały się w budżecie CSiR i wystarczyło jedynie po nie sięgnąć.
Modelowym przykładem trudnych relacji dyrektora z obecnymi władzami miasta jest sytuacja Andrzeja Zarzeckiego, zarządzającego jednostką prawie dwadzieścia lat. Odszedł z CSiR pod koniec 2019 roku. Wpływ na tę decyzję miało regularne podważanie jego działań przez osoby z ugrupowania Nasze Miasto. Domagano się od niego pokazania biznesplanów, kiedy chciał zagospodarować taras nad basenem. Atakowano go za publiczne zaalarmowanie o problemie z funkcjonalnością toalet nad jeziorem Necko. Zarzecki był niemiłosiernie krytykowany, gdy pojawił się problem z obsadą ratowniczą w okresie letnim. Nagonka przyspieszyła rozstanie, podobnie jak nierealizowanie wieloletnich próśb o środki na kapitalną modernizację pływalni.
-Nie jest tajemnicą, że moje relacje z rządzącą w mieście koalicją już od 2014 roku były co najmniej „napięte”. W kuluarach otwarcie mówiono mi, że jest to efekt mojej działalności jako radnego w radzie i zarządzie powiatu, która nie wiedzieć czemu była postrzegana jako opozycyjna do miasta. Od tego czasu zaczęły się piętrzyć trudności –ocenia Andrzej Zarzecki.
Rozmawialiśmy z człowiekiem kierującym CSiR przez prawie dwadzieścia lat. Zapytaliśmy go o ocenę współpracy z obecnymi władzami miasta. Chcieliśmy poznać jego zdanie o rotacji, jaka ma miejsce na stanowiskach dyrektorskich w tej kadencji samorządu. Andrzej Zarzecki dotąd powściągliwy w komentarzach, nie mówił wprost o powodach odejścia z jednostki. Dziś przyznaje, że w latach 2014-2019 był mocno krytykowany przez ugrupowanie Nasze Miasto.
-Zaczęło się od kwestionowania pomysłów związanych z narciarstwem biegowym i zasadności zakupów przez poprzednie władze sprzętu do naśnieżania i ratraka. Padały wówczas pomysły o wyprzedaży tego sprzętu, a po moim odejściu okazało się, że wszystko jest super i bardzo przydatne. Media obiegały zdjęcia radnych z tras biegowych z pracującym ratrakiem. Potem przyszedł czas na remont molo z włączeniem tego zadania inwestycyjnego do CSiR, z nieadekwatnym do kosztorysu budżetem, a przez to wielokrotnie powtarzanym przetargiem. Skutkowało to zakończeniem remontu na dzień przed rozpoczęciem sezonu turystycznego –przypomina wieloletni dyrektor Centrum Sportu i Rekreacji Andrzej Zarzecki.
-Kolejnym przykładem była likwidacja, bez żadnych konsultacji, przynoszącego dochody POSTiW-u. Od czasu likwidacji do dnia dzisiejszego byłyby to dochody w kwocie blisko 300 tys. zł. Ponadto niekończąca się batalia o remont basenu i podwyżki dla pracowników, dokładanie kolejnych dużych zadań inwestycyjnych, np. budowy stadionu bez wsparcia urzędu. Sprawa wielokrotnych przetargów na budowę boisk do siatkówki plażowej, na które rzekomo nie można było zwiększyć pierwotnego budżetu, co po moim odejściu uczyniono. Tę inwestycję zrealizowało miasto na bazie projektu, za wykonanie którego stawałem przed komisją rewizyjną -podkreśla pierwszy dyrektor augustowskiej jednostki w latach 2001-2019.
Relacje Andrzeja Zarzeckiego z ugrupowaniem Nasze Miasto i zastępcą burmistrza Filipem Chodkiewiczem zaczęły robić się coraz bardziej chłodne, formuła współpracy się wyczerpała.
-Można powiedzieć, że w pewnym momencie CSiR stał się niejako drugim wydziałem inwestycji urzędu miasta, a nie do tego był powołany. Do tego doszło „wyrzucenie do kosza” dwuletniej, uzgodnionej już umowy na realizację bardzo dużej ogólnopolskiej, prestiżowej imprezy triathlonowej. Na koniec kuriozalna decyzja o włączaniu do zadań CSiR realizacji usług komunalnych w postaci obsługi „słynnych” już toalet publicznych, które zupełnie nie były przygotowane do sprawnego funkcjonowania, o czym informowałem jeszcze w trakcie budowy, a co pokazały kolejne lata. Ta i wiele innych sytuacji utwierdziły mnie w przekonaniu, że „możliwości dalszej współpracy się wyczerpały” –twierdzi Andrzej Zarzecki.
Nasz rozmówca nie jest optymistą, jeśli chodzi o przyszłość jednostki. Mówi to ze smutkiem, gdyż zostawił w tym miejscu mnóstwo serca i nadal darzy CSiR nieskrywanym sentymentem.
-Z coraz większym niepokojem obserwuję obecne działania. Trudno mówić o powodach tych zmian, bo pewnie każda sytuacja była inna. Uważam też, że wiele osób obserwowało moją historię, kolejne zmiany dyrektorów CSIR i w jakim stylu oraz kontekście się one odbywały. Obawy o brak dobrej, merytorycznej współpracy mogą być uzasadnione. Tak częste zmiany i to w dodatku teraz, w tak „gorącym” okresie sezonu letniego, niosą duże ryzyko. Należy też dodać, że oprócz dyrektorów w ostatnim czasie odeszło stamtąd kilkoro innych doświadczonych pracowników. To nie świadczy dobrze o sytuacji w jednostce –niepokoi się Andrzej Zarzecki.
-Trzeba wiedzieć, że CSiR to bardzo skomplikowany organizm, realizujący wiele zadań, składający się też z wielu obiektów i nie ma co ukrywać, że w większości wymagających pilnych remontów. Do tego dochodzi mnóstwo przedsięwzięć związanych z organizacją imprez sportowych. Dlatego tak ważna jest ciągłość zarządzania. Tzw. sprawa ratowników była doskonale znana przynajmniej od 2016 roku i przewijała się przy okazji każdorocznego budżetu, także na obradach komisji i sesji. Ale to nie tylko o ratowników chodziło. Zarobki wszystkich pracowników były i chyba w dużej mierze są jeszcze po prostu niepoważne. Przygotowywane i składane były niekończące się analizy, wyliczenia i wnioski, z których w efekcie nic nie zostawało, a budżet zostawał i tak okrojony –zauważa były dyrektor jednostki.
Zarzecki uważa, że osoba bez właściwego przygotowania może mieć problemy z wyzwaniem, jakim jest praca na wysłużonym, ponad dwudziestoletnim basenie, wymagającym remontów.
-Szczególnie obsługa pływalni wymaga bardzo dużej wiedzy, kompetencji i doświadczenia. Nie da się wejść z „ulicy” i odpowiadać za tak wiele procesów technologicznych, zwłaszcza zapewniających bezpieczeństwo setek klientów oraz pracowników każdego dnia. Pływalnia to skomplikowany obiekt, a w naszym przypadku pracujący nieprzerwanie ponad dwadzieścia lat, mający wiele bolączek, które trzeba potrafić „leczyć”. Stosuje się tam wiele procedur, których nieznajomość przy nieumiejętnym zarządzaniu i nadzorze może być bardzo groźna -ostrzega Zarzecki.
-Zapewnienie ciągłości bezpieczeństwa w podejmowaniu tak kluczowych decyzji kadrowych powinno być najważniejsze. Myślę, że każdy nowy dyrektor będzie potrzebował co najmniej pół roku zanim pozna specyfikę funkcjonowania CSiR. Dlatego tak częsta rotacja kadry w tak krótkim czasie, jeśli chodzi o sprawne i bezpieczne zarządzanie tak dużą jednostką, przypomina trochę stąpanie po kruchym lodzie. Pozostaje jedynie mieć nadzieję, że tym razem w końcu znajdzie się osoba, która podejmie wyzwanie oraz podoła zadaniom i zadomowi się na dłużej –puentuje Zarzecki.
Odejście z jednostki świetnego i doświadczonego fachowca nie mogło zakończyć się niczym dobrym. Basen z powodu pandemii długo pozostawał zamknięty. Nie działał również wtedy, kiedy rząd poluzował restrykcje i okoliczne pływalnie wznawiały funkcjonowanie. Aktualnie coraz częściej słyszymy głosy o malejącej frekwencji na pływalni związanej m.in. z wysokimi cenami karnetów. W kadencji Zarzeckiego basen był jedną z największych atrakcji w mieście.
Napisz komentarz
Komentarze