Mirosław Karolczuk, który tylko w tym roku wyciął kilka tysięcy drzew na terenie miasta, za publiczny grosz publikuje paszkwile dotyczące działań powiatu na ulicy Kościelnej i rozsyła je mieszkańcom. Radni skupieni wokół burmistrza podejmują w tej sprawie polityczne manifesty i przypisują je całej radzie. Twarzą obrony kasztanowców jest popularny działacz Naszego Miasta, radny tego ugrupowania w ubiegłej kadencji oraz kandydat w ostatnich wyborach, Piotr Piłasiewicz. Dzisiaj pokazywany jest jako niezależny i apolityczny ekspert od drzew.
Najnowszą odsłoną uprawiania polityki na drzewach jest pomysł ustanowienia kasztanowców pomnikiem przyrody „Aleja kasztanowa”. Burmistrz i jego towarzysze partyjni podpierają się stanowiskiem, które w niejasnych okolicznościach zdobyli z Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Białymstoku. Na drzewach przyklejono niedawno kartki z propagandową treścią nieznanego w mieście komitetu ochrony zieleni. Komitet nie ujawnił się, gdy burmistrz tysiącami wycinał dorodne drzewa.
-Otrzymałem stanowisko Regionalnego Dyrektora Ochrony Środowiska (RDOŚ), które jasno wskazuje, że kasztanowce na ulicy Kościelnej wymagają ochrony –powiedział burmistrz Mirosław Karolczuk.
Zastępca burmistrza oświadczył, że RDOŚ z własnej inicjatywy postanowił chronić kasztanowce i wydał stanowisko z urzędu.
Wicestarosta augustowski określa działania miasta „hucpą”.
-Działania rządzących miastem to nowy etap prowadzenia walki politycznej z powiatem augustowskim, w którą nie zamierzamy się wpisywać. Uważamy, że jest to działanie szkodliwe dla mieszkańców. W przypadku podjęcia uchwały ulica Kościelna nie zostanie odremontowana, natomiast na szczęście nie utracimy dofinansowania na pozostałe drogi i zrobimy remonty ulic przy kościele, tj. Ks. Skorupki i Ks. Ściegiennego -mówi Dariusz Szkiłądź.
-Konsekwencje dla mieszkańców będą niebagatelne. Na przykład zimą nie będzie można sypać soli na jezdnię, która mogłaby dostać się do systemu korzeniowego. Tym samym na chodnikach i ulicy będzie bardzo ślisko. Działanie miasta w sprawie kasztanowców jest hucpą, a jej efektem będzie pozostawienie ulicy w fatalnym stanie -dodaje wicestarosta.
Od kilku miesięcy politycy ugrupowania Nasze Miasto są źródłem niespotykanej awantury politycznej, której osią są chore kasztanowce na ulicy Kościelnej. Powiat posiada ekspertyzę dendrologiczną potwierdzającą, że drzew nie można uratować. Posiada też zgodę konserwatora zabytków. Bez wycięcia starych i schorowanych drzew, nie uda się usprawnić komunikacji w tym miejscu.
Na sesji rady miejskiej radny PiS, Marcin Kleczkowski, zarzucił władzom miasta ogromną hipokryzję, bo miasto wycięło na przestrzeni ostatnich lat olbrzymią ilość drzew i nikt nie przejmował się ich losem. Świadczy to też o podwójnych standardach komitetu KOZA, broniącego kasztanowców.
-Takiego działania i szumu jak dzisiaj nie było wówczas, kiedy miasto wycinało drzewa w tysiącach. Nie było protestów, gdy dorodne sosny na Zarzeczu wycinali państwo Bielawscy. Nie było żadnych akcji protestacyjnych, kiedy przed urzędem miasta tworzono betonozę na parkingu. Wycięto cenny drzewostany parkowe składające się z jesionów i dębów -powiedział Marcin Kleczkowski.
-Można było chronić piękny kasztanowiec, który rósł na ulicy Ogrodowej i miał wielkość około dziesięciu drzew z ulicy Kościelnej. Nie objęto go ochroną i został wycięty. Dlaczego? Żeby nie ograniczyć możliwości inwestowania na tej działce, ponieważ spadłaby jej wartość. Ale miasto chciało uzyskać z tej działki 7 mln zł. To pokazuje niekonsekwencję, hipokryzję, działania pijarowe -twierdził radny Kleczkowski.
Podczas dyskusji na sesji niezwykle zaskakująca była postawa przewodniczącej rady miejskiej. Alicja Dobrowolska pierwszy raz w historii krytykowała Filipa Chodkiewicza za jego pokrętne odpowiedzi na pytania.
Sesja z 8 grudnia nie została dokończona z powodu utraty kworum, bo nie pojawili się na niej radni koalicji rządzącej Tomasz Dobkowski i Mirosław Chudecki. Na obrady nie przyszła też większość radnych opozycji w tym Koalicji Obywatelskiej. Była to świadoma decyzja poparta jasnymi pobudkami.
-Nie uczestniczyliśmy w sesji, ponieważ przygotowany projekt uchwały był hucpą polityczną. Powstał na dokumentach ocierających się o kodeks karny i mówię to z pełną świadomością. Gdy Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska wydaje postanowienie o uzgodnieniu, powinna zawiadomić o tym właściciela ulicy, czyli Powiatowy Zarząd Dróg. Tak się nie stało. Z naszych informacji wynika, że białostocka dyrekcja nie do końca wiedziała, że Kościelna nie jest ulicą miejską. To oczywiście będzie sprawdzane. Jednak jeżeli rzeczywiście tak było, to znaczy, że to postanowienie mogło być wyłudzone -relacjonuje były burmistrz Augustowa Leszek Cieślik.
-Kiedy Powiatowy Zarząd Dróg starał się o pozwolenie na budowę, musiał uzgodnić kwestię ewentualnej wycinki tych drzew. Robił to w uzgodnieniu z konserwatorem zabytków. Wtedy konserwator także chciał wiedzieć czy RDOŚ ma jakieś stanowisko w tej sprawie. RDOŚ nie wypowiedziała się w wyznaczonym terminie, co oznaczało milczącą akceptację. Konserwator zabytków wydał decyzję umożliwiającą usunięcie drzew po przedstawieniu całej dokumentacji związanej z oceną ich stanu przez dendrologa z uprawnieniami. Nie dostaliśmy w materiałach na sesję nowych dokumentów, nie pokazano nowych opinii, ani nie wskazano nowego dendrologa -dodaje Cieślik.
-Nie uczestniczyliśmy w tej sesji i hucpie, gdyż naszym zdaniem była ona oparta na materiałach wątpliwych, ocierających się o prawo karne. Nikt nie chce na siłę wycinać zieleni w mieście i każdy chce ją szanować. Ale róbmy to zgodnie z prawem, z wcześniejszymi ustaleniami i podstawową logiką. Nie próbujmy naciskać i załatwiać na telefon różnego rodzaju decyzji. Jeżeli zostanie podjęta uchwała na dotychczasowych materiałach, to zawiadomimy odpowiednie ograny, żeby zostało to sprawdzone i skrupulatnie wyjaśnione -deklaruje szef klubu radnych Koalicji Obywatelskiej.
Adam Sieńko przypomina, iż w o wiele poważniejszych sprawach burmistrz nie zwoływał sesji.
-Proszę zwrócić uwagę, o jakie szczyty hipokryzji i dwulicowości ocierają się włodarze miasta Augustowa. Burmistrz i jego ekipa nie znaleźli czasu na zwołanie komisji i sesji poświęconych weryfikacji listy inwestycji zgłoszonych do Polskiego Ładu. Takie decyzje zapadają w zaciszu gabinetów, bez udziału społeczeństwa oraz radnych. Mamy do czynienia z urzędnikami, którzy wycinają tysiące drzew na ulicy Turystycznej, dziesiątki na Mazurskiej. Z drugiej strony kładą się Rejtanem w przypadku kasztanowców posiadających jednoznaczną ekspertyzę dendrologa, że stanowią zagrożenie dla mieszkańców, nie rokują nadziei na przeżycie -ocenia Adam Sieńko.
-Sprawy bardzo istotne wynikające z kompetencji urzędu miasta i burmistrza, takie jak uchwały budżetowe czy inwestycje, nie przynoszą dialogu burmistrza z radnymi. Natomiast tak wybitnie propagandowe akcje jak „Aleja kasztanowa”, dyskredytują całą ideę ustanawiania pomników przyrody i znaczenie zarządców danych obiektów. Jest to kolejna bolszewicka metoda, czyli ochrona drzew, które nie są na gruntach miasta -uważa radny Adam Sieńko.
-Czy burmistrz weźmie na siebie odpowiedzialność, jeśli dojdzie do nieszczęśliwego zdarzenia spowodowanego złamaniem konaru bądź przewróceniem się drzewa? Czy wtedy również będzie tak ochoczo mówił, że jest to pomnik przyrody i należy go bezwzględnie bronić? Jesteśmy przeciwni lekceważeniu wiedzy i doświadczenia fachowców. Ale burmistrz uprawiając tępą propagandę niestety zaufał ignorantom -twierdzi radny opozycji Adam Sieńko.
Obrady sesji rady miejskiej były kontynuowane w dniu oddania tego numeru naszej gazety do druku. W kolejnym „Przeglądzie” opiszemy, jak skończyła się polityczna batalia o kasztanowce.
Napisz komentarz
Komentarze