Bartosz Lipiński
Okres urzędowania Alicji Dobrowolskiej na funkcji przewodniczącej rady miejskiej to czas wyjątkowo złych relacji wewnątrz rady, kłótni, sporów, bulwersujących przepychanek słownych między radnymi, zwrotów niespotykanych wcześniej w całej historii augustowskiego samorządu. Do takiej rzeczywistości walnie przyczynia się przewodnicząca, wykazując się niebywałą stronniczością i faworyzowaniem osób będących z nią w koalicji. Dobrowolska potrafi odebrać głos przedstawicielom opozycji z błahych powodów, a przy tym nie upomnieć sojuszników za obraźliwe słowa i gesty. Pamiętamy groźbę wezwania służb porządkowych do Marcina Kleczkowskiego, przyznaną minutę na wypowiedź mieszkańcowi, który czekał wiele godzin na zabranie głosu, czy liczenie sekund wypowiedzi radnym.
Dobrowolska dostanie podwyżkę
Na listopadowej sesji dowiedzieliśmy się, że w związku z nowymi regulacjami rządu dieta pani przewodniczącej zostanie zwiększona. Alicja Dobrowolska otrzymuje miesięcznie nieco ponad 2 tys. zł. Dieta przewodniczącej wzrośnie niebawem o kilkaset złotych. Dobrowolska twierdzi, że dzieli się dietą z potrzebującymi, którym oddaje więcej niż połowę diety radnego.
Aleksandra Sigillewska nie ma nic przeciwko podwyżce, ale uważa, że powinna iść za tym jakość pracy przewodniczącej. Zdaniem radnej opozycji Dobrowolska sprowadziła radę do rangi swoistego tworu, który nie pełni właściwych funkcji. Sigillewska przypomina, że przewodnicząca głosowała za kontrowersyjnymi zmianami do statutu, które ograniczają radnym swobodę wypowiedzi, jak również zakładają brak możliwości odczytywania interpelacji na sesjach. Takie uwagi wyrażone na sesji mocno podirytowały przewodniczącą, która następnie przystąpiła do bardzo ostrego kontrataku na radną.
Ostry atak na radną Sigillewską
Alicja Dobrowolska odpowiedziała, że dzieliła się kiedyś dietą z Aleksandrą Sigillewską. Poproszona o skonkretyzowanie kluczyła i jak zwykle przekonywała, że ma świadków. Z nieskładnej wypowiedzi przewodniczącej można było zrozumieć, że w przeszłości, w obecności innych osób odbyła rozmowę telefoniczną z radną Sigillewską, a telefon był włączony na tryb głośnomówiący. W trakcie rozmowy rzekomo miała pojawić się informacja, że Sigillewska nie może brać udziału w jednej z sesji, boi się utraty pieniędzy i chce zwrotu poniesionych strat w wysokości 200 złotych. Dobrowolska oznajmiła, że pokryła te koszty ze swojej diety. Radna Sigillewska stanowczo temu zaprzeczyła, ale w sukurs przewodniczącej ruszyła Jolanta Oneta Roszkowska.
Roszkowska potwierdziła wersję Dobrowolskiej. Dodała, że Sigillewska była na wyjeździe i nie mogła przyjechać na sesję. Jolanta Oneta Roszkowska relacjonowała, że była świadkiem bardzo burzliwej rozmowy. Radna Sigillewska miała być rzekomo bardzo zbulwersowana, że poniesie stratę finansową.
Roszkowska stwierdziła, że ma dowody na to, że wiele razy jej oponentka minęła się z prawdą. Jolanta Oneta Roszkowska chcąc uwiarygodnić swoje rewelacje poinformowała radę, że jest osobą wierzącą.
Sigillewska bezskutecznie prosiła o pokazanie dowodów, stwierdziła, że cała historia jest absurdalna i została wymyślona. O komentarz do powyższej dyskusji poprosiliśmy radną Sigillewską.
Odpowiedź zaatakowanej radnej
-Chcę stanowczo zdementować insynuacje, jakoby pani Dobrowolska kiedykolwiek dzieliła się ze mną swoją dietą –komentuje Aleksandra Sigillewska. -Nigdy nie przyjęłam od pani Dobrowolskiej jakiejkolwiek korzyści majątkowej w żadnej formie. Nigdy nie miałam i nie będę miała takiej potrzeby. Takie zdarzenie nie miało miejsca. Jeżeli jeszcze raz pojawią się tego typu oszczerstwa, pozostanie mi tylko droga prawna w obronie swojego dobrego imienia. Chcę przypomnieć przewodniczącej rady miejskiej, że radnymi jesteśmy po to, żeby wspólnie podejmować decyzje najlepsze dla mieszkańców i na tym należy się skupić –informuje radna.
Kilka lat temu przez krótki czas Sigillewska należała do koalicji rządzącej w radzie miejskiej. Szybko przeszła jednak na stronę opozycji i stała się czołowym krytykiem burmistrza Mirosława Karolczuka, ugrupowania Nasze Miasto i banitów z klubu PiS. Niedługo po tym obóz rządzący wnioskował, by pozbawić Sigillewską funkcji przewodniczącej komisji ds. budżetu. Radna wyprzedziła ten ruch i sama złożyła rezygnację, nie godząc się na panujące w radzie standardy. Sigillewska w dyskusjach na sesji bardzo celnie punktuje obecne władze i robi to w sposób merytoryczny. Niektórzy widzą dziś w niej kandydata na burmistrza w kolejnych wyborach samorządowych. Być może próba skalania jej dobrego wizerunku i przyklejenia „aferki”, nie jest przypadkowa.
Następne oskarżenia i insynuacje
Ograniczone zaufanie do rewelacji radnej Alicji Dobrowolskiej wynika z bardzo konkretnych powodów. Przewodnicząca rady miejskiej często posługuje się insynuacjami, a także bardzo poważnymi i niedającymi się zweryfikować oskarżeniami. Najsłynniejsze dotyczą oczywiście przemocy, której rzekomo miał dopuścić się wobec niej Marcin Kleczkowska. Raz słyszymy o „szarpaniu”, innym razem o „wykręcaniu rąk”. Zupełnie inny przebieg wydarzeń wskazuje Tomasz Miklas. Rzekoma „przemoc” Kleczkowskiego w relacji Miklasa polegała na tym, że na wspólnym spotkaniu w miejscu publicznym Dobrowolska zachowywała się nerwowo oraz bardzo głośno wyrażała swoje stanowisko. Kleczkowski chcąc uspokoić ówczesną koleżankę z klubu złapał ją za dłoń i poprosił, aby wypowiadała się ciszej. Z naszych informacji wynika, że radny Kleczkowski zamierza wyciągnąć konsekwencje prawne wobec Dobrowolskiej.
Na przestrzeni ostatnich lat przewodnicząca insynuowała też, że jacyś radni chcą dla swojego interesu obniżyć stawkę opłaty adiacenckiej przy podziale działek. W kuluarowych rozmowach podawała nazwisko, publicznie mówiła, że „nie wie o kogo chodzi”.
„Przegląd” także był pomawiany
Ofiarą insynuacji i pomówień Alicji Dobrowolskiej padła również nasza redakcja. Co jeszcze bardziej bulwersujące, miało to miejsce w sądzie. Podczas ostatniej rozprawy grupy radnych koalicji rządzącej przeciwko Krzysztofowi Przekopowi, były przesłuchiwane strony sporu. Na początku rozprawy sędzia poinformowała przybyłych, że za składanie fałszywych zeznań i zatajenie prawdy grozi odpowiedzialność karna, łącznie z karą pozbawienia wolności do lat 8.
Przed sądem Dobrowolska twierdziła, że Bartosz Lipiński zwrócił się do niej z pytaniem, dlaczego „Przegląd” nie dostaje pieniędzy z urzędu. Opowiedziana przez radną przed sądem historia nigdy nie miała miejsca. Pomimo tego, że sąd oddalił powództwa radnych przeciwko redaktorowi, warto poinformować o tym Czytelników. Dobrowolska mówiła nieprawdę, zmyśliła tę historię, a dziennikarza dotkniętego jej kłamstwem nie było na sali sądowej i nie mógł tego zdementować. Wiarygodność Dobrowolskiej w ataku na radną Aleksandrę Sigillewską oceniamy bardzo nisko.
Napisz komentarz
Komentarze