Krzysztof Przekop
W pogodzie nie spodziewajmy się większych zmian. Przez kolejne dni a nawet tygodnie będzie ponuro, czasami popada. Temperatura około 0-3 stopnie Celsjusza. Kto ma solary, nie skorzysta.
Od kilku miesięcy mamy jako gazeta prawie całkowitą blokadę informacji z urzędu miasta. Zmusza nas to do składania wniosków o dostęp do informacji publicznej. Po niektóre informacje musimy udawać się aż do sądu administracyjnego. Musimy pamiętać, że prawie każda decyzja burmistrza i radnych jest jawna, jawne są też wszystkie finanse miejskie. Burmistrz nie robi żadnej łaski odpowiadając na pytania dziennikarzy. Dostęp dziennikarzy do informacji jest najwyższą świętością. Niestety urząd miejski zaczęła trawić jakaś choroba. Z grubsza polega ona na tym, że najważniejsi aktorzy polityki miejskiej niezwykle często mijają się z prawdą. Pierwszy raz w 21 letniej historii naszej gazety musimy sprawdzać prawdziwość słów urzędników miejskich. To absolutnie niesłychane. Cały przekaz, jaki płynie z urzędu miejskiego, podporządkowany jest propagandzie sukcesu. Jak za Gierka. Oglądamy obrazki z burmistrzem, który chwali się milionami uzyskanymi na inwestycje, gdy w tym czasie miasto traci szansę na 60 milionów złotych. Bo komisja oceniająca wnioski jako główne kryterium przyjęła wpływ projektów na zrównoważony rozwój. I klops. Oczywiście w mediach opłacanych przez miasto o tym nie przeczytacie. Wielkie obietnice za 60 mln złotych opisujemy w artykule okładkowym „Porażka zamiast milionów”.
Gdy przypadkiem podczas sesji rady wypływa afera gazetowa związana z rodziną Dobkowskich, aparat urzędniczy włącza się w obronę szefa Naszego Miasta. W opowiadaniu dyrdymałów przoduje Filip Chodkiewicz. Jego wypowiedzi z pozoru są inteligentne, spójne i logiczne. Jednak po zgrubnej analizie okazuje się, że zastępca burmistrza dużo mówił, ale nic nie powiedział. Czasami uda mu się najwyżej obrazić paru stronników. Wtóruje mu miejski skarbnik Sławomir Sieczkowski. Kolejną osobą, która jak lwica broni radnego Dobkowskiego jest Beata Kornelius. Burmistrz płaci jej za reprezentowanie interesów miasta Augustowa, ale pani mecenas bez żenady zachowuje się, jakby interes miasta był tożsamy z interesem radnego Dobkowskiego. Zaskakująca jest też ogromna wiedza pani mecenas o interesach rodziny Dobkowskich. Bardzo dużo wie o sprawach, które są tajemnicą firm, nieujawnione publicznie szczegóły stosunków rodzinnych. Jest to przedziwne i w mojej ocenie zupełnie nieakceptowalne przenikanie polityki z biznesami. To nawet ma zdaje się zdefiniowaną nazwę.
Zapraszam do lektury tekstu „Dobkowski musi się wyłączyć”.
Mimo embarga na informacje udaje się nam do nich dotrzeć. Śledzimy, a nawet uczestniczymy w posiedzeniach miejskich gremiów. Nie zawsze możemy zabrać głos, bo mikrofonami steruje przewodniczący, ale walczymy dla naszych Czytelników. Łatwo nie jest, bo posiedzenia rady miejskiej trwają wieki. Przedostania rada ciągnęła się prawie 10 godzin. Radni mają bardzo rygorystyczne limity czasowe, 2 minuty na wypowiedź. Limity nie dotyczą jednak przewodniczącej Dobrowolskiej oraz urzędników miejskich. Całe posiedzenie trwało 9 godzin i 45 minut, z czego urzędnicy miejscy i pani Dobrowolska zagospodarowali 5 godzin 2 minuty. Zapytaliśmy kilku radnych, czy pamiętają, by wypowiedzi urzędników kiedykolwiek wpłynęły na wynik głosowania. Otrzymaliśmy odpowiedź, że nie pamiętają takiej sytuacji. No to chyba znaleźliśmy patent na skrócenie sesji rady o ponad połowę. Proszę nie dziękować.
Niezwykle ciekawe było spotkanie członków komisji rewizyjnej. Czterogodzinne posiedzenie służyło udowodnieniu tezy, że Tomasz Dobkowski nie ma nic wspólnego z aferą gazetową, a głównym winowajcą jest „Przegląd Powiatowy”, który aferę ujawnił. Radni Naszego Miasta i usłużni banici z PiS uzgodnili, że aferę będzie badał m.in. Tomasz Dobkowski (sic). Jednak Rzymianie byli za głupi, by stworzyć system prawa, Nasze Miasto patentuje właśnie rozwiązania o wiele lepsze.
Koniecznie trzeba przeczytać artykuł „Komisja okryła się hańbą”.
Na deser mam dla naszych Czytelników bluzgi, czyli przekleństwa. Choć czasami umiem poprzeklinać, to nie będę rzucał mięsem. Wszyscy pamiętają, jak jednemu radnemu poprzedniej kadencji wyrwało się kilka niestosownych zdań. Wówczas obrady nie były jeszcze transmitowane, a jedynie dziennikpowiatowy.pl udostępniał nagrania z sesji. Nasi Czytelnicy są niezwykle uważni. Wówczas to od nich otrzymaliśmy informację, że na sesji poleciały przekleństwa. I tym razem było identycznie. Czytelnicy wskazali nam dokładny czas, gdy podczas łączenia się radnej Naszego Miasta z głośników można usłyszeć teksty od lat 18. Czytelnicy sugerowali nam, że niewymyślne sformułowania kierowane są do przewodniczącej Dobrowolskiej, ale nie mamy pewności. Może nasi Czytelnicy znajdą odpowiedź, do kogo były kierowane słowa radnej Naszego Miasta. Lektura „Bluzgi na sesji rady miejskiej” obowiązkowa.
Piszemy też o wielkim sukcesie BAT, o sukcesach siatkarzy, pływaków, o tym że nie radzimy sobie z zimą, o nielegalnym ogrodzeniu, które razem z Czytelnikami udało się doprowadzić do rozbiórki.
Koniecznie trzeba czytać, trzeba wiedzieć, co się w mieście dzieje.
Zapraszam do lektury „Przeglądu Powiatowego”, bo jest co poczytać.
W mediach opłacanych przez burmistrza o tym nie przeczytacie.
Krzysztof Przekop
Redaktor naczelny
Napisz komentarz
Komentarze